czwartek, 12 listopada 2009

Koniec Sezonu.

Wczoraj oficjalnie zakończyłem sezon biegowy 2009, bijąc rekord życiowy na 10 km. Mój zegarek wskazał 43:35, a więc udało mi się poprawić wynik na tym dystansie o prawie 3 minuty. Laikom to prawdopodobnie nie powie zbyt wiele, ale zorientowani w temacie czytelnicy będą mogli właściwie to ocenić.
Przed samą metą potknąłem się o nierówność chodnika i wywróciłem się, zdzierając sobie skórę z dłoni i łamiąc żebro. Miałem taką prędkość, że leżąc już na boku przejechałem kilkadziesiąt centymetrów, zupełnie, jakby beton pokryty był lodem. Zerwałem się jednak natychmiast i wpadłem na metę, w ostatniej chwili wyprzedzając dwójkę ludzi, która minęła mnie podczas upadku.

Ten sezon uznać mogę za wyjątkowo udany - udało mi się częściowo wykonać plan postawiony rok temu w Gdyni - złamanie 3:30 w Maratonie i 0:45 na 10 km. W półmaratonie zabrakło półtorej minuty do złamania 01:45, ale ponieważ zawiodły raczej moje obliczenia, a nie szybkość i wytrzymałość, potrafię wybaczyć sobie tą wpadkę. Jeśli zresztą wszystko pójdzie pomyślnie, to wystartuję jeszcze w jednym półmaratonie w tym roku i złamię i tą barierę. Generalnie udało mi się poprawić wszystkie życiówki, co rysuje tym ambitniejszy plan na rok przyszły. Chciałbym w przyszłym roku móc napisać, że złamałem 3 godziny w maratonie i 0:40 w biegu na 10 km, ale to chyba jeszcze zbyt wcześnie.
Tym natomiast, co najprawdopodobniej uda mi się osiągnąć w przyszłym roku, będzie zdobycie Mt Blanc. Doszliśmy do porozumienia i wybraliśmy już organizatora wyprawy, pozostaje tylko odkladać pieniądze i odliczać dni. Bardzo chciałbym, żeby tym razem nic nie stanęło nam na przeszkodzie.

Edit: W Półmaratonie Świętych Mikołajów złamałem rekord na tym dystansie, osiągając wynik: 01:42:03. Ból brzucha spowodował, że na 17 kilometrze musiałem skręcić do lasu, tracąc dwie minuty, ale złamanie 01:40 nie wchodziło raczej w rachubę. Zbyt wolno pobiegłem pierwszy kilometr (ponad 6 minut!) i kolejne, przeciskając się przez tłum. Poprzednie starty powinny mnie nauczyć, że nie warto być grzecznym i stawać w środku, lepiej natomiast wepchnąć się w czołówkę i w ostateczności pozwolić się wyprzedzać. Mam nadzieję, że ten błąd powtórzyłem po raz piąty i ostatni.
W ten sposób koło się zamknęło. Najbliższy start to 10 km w Gdyni, które chciałbym pobiec z Dori.

Podsumowanie roku 2009:
------------------------------
Góry: Kilimandżaro
10 km: Urodziny Gdyni 0:47:20, dla Kasi 0:46:43, Niepodległości 0:43:35
Półmaraton: Bieg Morsów 01:46:38, Półmaraton Świętych Mikołajów 01:42:03
Maraton: Cracovia 03:38:21, Łódź 03:48:35, Gdańsk 03:28:10, Wrocław 03:33:56, Poznań 03:49:40