środa, 17 sierpnia 2016

Damavand Solo.

Na początku września wybieram się samotnie na Damavand, najwyższy szczyt Iranu. Ten uśpiony wulkan ma wysokość 5610 m (według źródeł irańskich 5671 m). W górych partiach nad zboczami unoszą się kłęby siarkowych wyziewów. Główne niebezpieczeństwa to choroba wysokościowa, zatrucie siarką i odmrożenia. Sama akcja górska potrwa kilka dni. Podczas wyprawy zamierzam rozważać zasadność przyjęcia i stosowania w życiu codziennym etyki cnót.

Trasa wygląda następująco: Camp1 Polour (2270 m) - Camp2 "Meczet" (3040 m) - Camp3 Bargah Sevom (4250 m) - Damavand (5610 m).

Patronat nad wyprawą objęła Komisja Sportu OIRP Gdańsk.

środa, 10 sierpnia 2016

Solo.

Wyruszając samotnie w góry, staję twarzą w twarz z własną słabością i śmiertelnością. Pozbywam się złudzeń, przestaję się oszukiwać, że jest jakiś sens w osiąganiu szczytu, w braterstwie liny czy w subiektywnych, estetycznych wrażeniach. Uświadamiając sobie absurd życia, zwracam się w stronę samego już tylko dążenia, zmęczenia, chrapliwego oddechu, ciepła promieni słonecznych i zimnych kropel deszczu na twarzy. Nic więcej nie ma i niczego więcej nie potrzeba. Każda myśl i uczucie skazane są na zagubienie w nieskończoności czasu. Nasz bunt nic tu nie zmieni, ale rezygnacja oznacza wyzbycie się człowieczeństwa, co tak dobrze wyraził Roy Batty.

Orfeusz zszedł do piekieł, by błagać Hadesa o życie Eurydyki. Ale nie ma żadnego powodu, by schodzić tam ponownie, to byłoby nadmiernym i zbytecznym okrucieństwem. Idąc samotnie w góry, podróżuję jednocześnie w głąb siebie, w ciemność i rozpacz. To niełatwa droga, ale nie ma już z niej odwrotu. Albert Camus napisał, że wielka odwaga to oczy otwarte na światło i na śmierć. Kiedy raz otworzy się oczy, nie można już ich zamknąć bez żadnych konsekwencji, pod powiekami bowiem stale już widać obraz prawdy. Przekreślając nadzieję, widzę już tylko prawdę: bezsens powrotu.