piątek, 25 kwietnia 2008

Czas

Czas jest tym, czym go uczynisz.
Jeszcze tak niedawno pół roku dzieliło mnie od wyprawy, a teraz pozostało nieco więcej niż dwa miesiące. Obóz szkoleniowy przesunąłem na początek czerwca z uwagi na nawał zadań w robocie. Jestem pracoholikiem, no i co z tego :)
Wytrzymałość jest chyba na maksymalnym możliwym poziomie, jutro spróbuję przebiec dystans maratonu, z półmaratonem radzę sobie w mniej niż dwie godziny, więc myślę, że dam radę w jakieś cztery-pięć.
Nie myślę jeszcze o żadnym poważnym starcie, najważniejsze są Alpy. Dostałem odmowną odpowiedź z Dziennika Polska odnośnie propozycji współpracy w opisie wyprawy. Niby nie liczyłem na to specjalnie, ale jednak zabolała mnie ich decyzja. Może spróbuję jeszcze z jakimś portalem, ale nie mam złudzeń - ta odpowiedź w zasadzie daje mi pogląd na to, co media traktują jako "fajny temat". Może gdybym był zadeklarowanym transem to lepiej by mi poszło.

4 komentarze:

PS pisze...

4 godziny 9 sekund. Szkoda, że nie szybciej, ale jestem umiarkowanie zadowolony. Wiem, że sobie poradzę w Alpach pod względem wytrzymałości, a wyjazd w czerwcu poprawi moją technikę na tyle, że poradzę sobie również pod względem wspinaczki.
Zastanawiam się, kiedy stałem się tak zorganizowany?

Stary pisze...

Zawsze byłeś zorganizowany,ale nie nie zawsze właściwie zmotywowany.Mówiono mi o Tobie,że Twój upór jest zaletą.Nie mogłem się z tym pogodzić.Myślałem ,że tylko upór w dobrym jest zaletą.Wiele lat czekałem na spełnienie nadziei.Nadal czekam.
Stary

PS pisze...

Co konkretnie masz na myśli, pisząc "upór w dobrym"? Nie uciekajmy od definicji, przyjęcie a priori założeń w tej dyskusji do niczego nie doprowadzi. Dla mnie podział na dobro i zło już od lat nie ma żadnego znaczenia, liczą się sprawy piękne, a nie dobre czy pożyteczne. Rozpatrując wysiłek sportowy w kategoriach dobra musisz go odrzucać, jako niepotrzebną nadbudowę. Czas poświęcony na wspinaczkę czy przygotowania, wreszcie pieniądze i zapał powinno się przeznaczyć na jałmużnę, tą królową dobrych uczynków, będącą - z ekonomicznego i praktycznego punktu widzenia - totalnym bezsensem.

Anonimowy pisze...

Cieszę się niezmiernie,że masz swoje idee do spełnienia,wiesz co ci potrzeba do szczęścia.Samo piękno do którego zmierzasz,jest o stopień wyżej niż dobro.Miałem swoje przegrane sprawy,ale myślałem ,że to Najwyższy dał mi do rozgrywki takie marne karty.Teraz mam inną strategię,staram się wszystkie niepowodzenia pozamieniać na sukces.To dopiero smakuje.Myślę,że i ty możesz powalczyć z tym doktoratem.Więcej taktyki a mniej wysiłku.Tyle pracy w to włożyłeś by jakiś profesorek cięwystraszył jak szczeniaka tak bez walki?Jeszcze jedno.Musisz uważać na siebie.Wszystkie swoje wypadki samochodowe miałem u szczytu energetycznego.Pamiętaj!