piątek, 23 września 2016

Koniec lata.

Pożegnałem lato razem z moim przyjacielem, skacząc w Pruszczu Gdańskim ze spadochronem.
Łudziłem się jeszcze, że lęk przed śmiercią i euforia dadzą mi nowy początek. Ale nic takiego się nie stało.
Przez chwilę tylko, tuż po opuszczeniu samolotu, przez trzy uderzenia serca czułem niepokój, który jednak wkrótce ustąpił.
Równiez radość była przyćmiona, jakbym nie brał udziału w skoku, a jedynie słuchał czyjegoś opowiadania.
Nie z każdego upadku można się podnieść.

W moim życiu lato również się skończyło i zaczęła się jesień. Czas długich, intensywnych deszczów, zimnych poranków we mgle, czas żółtych liści, rudych kasztanów i ciepłej herbaty. Czas na życiową mądrość i spokój w sercu, na spacery i wspomnienia. Na miłość bezwarunkową, dojrzałą i pełną - miłość do przyjaciół.

Ciężko rozstać się z latem, ale mój bunt nic tu nie zmieni. Nie warto się sprzeciwiać, jeśli można przyjąć to, co daje nam los.
Niech więc będzie to długa, złota polska jesień przed nieuchronną zimą.

2 komentarze:

Shibboleth pisze...

Umęczona spiekotą lata zawsze z utęsknieniem wypatruję pierwszych oznak nadchodzącej jesieni. To najpiękniejsza pora roku, przesycona ciepłymi barwami i otulająca pierwotnym zapachem deszczu. Opadające liście nie tylko cieszą oko, ale ukazują też długo skrywane, dzikie plątaniny gołych gałęzi, ułożonych w misternym szyku rozumianym jedynie przez same rośliny. To właśnie ostatni moment na odpoczynek i regenerację po szaleństwach lata, złapanie oddechu przed trudami zbliżającej się zimy. Szkoda tylko, że coraz szybciej zapadający zmrok nie daje możliwości dłuższego napawania się urokami jesieni.

Pisałeś, jakby z rozczarowaniem, że Twój niepokój podczas skoku trwał jedynie moment, a jednak odniosłam wrażenie, że jesteś teraz wdzięczny za te krótkie chwile. Czyżbyś obecnie patrzył na to doświadczenie inaczej, z perspektywy… początku?

PS pisze...

Trudno nie zgodzić się z tym, co napisałaś o jesieni. To również moja ulubiona pora roku, chociaż i zima ma dla mnie urok nieodparty. W każdym końcu musi być nowy początek, żeby żyć nowym życiem stare życie, stare >ja< musi zostać zniszczone. Ale nie warto bać się takiej zagłady, raczej przywitać ją z uniesionym czołem. Nie z każdego upadku można się podnieść, to prawda, ale coś w środku zawsze pozostaje. I za Albertem Camus trzeba powtórzyć, że w głębi zimy odkrywamy w sobie niezwyciężone lato.