Wyjazd z Krzyśkiem nie doszedł niestety do skutku - obaj się rozchorowaliśmy. Może tak miało być? Ten wyjazd był dla mnie ostatnią szansą przemyślenia swojego życia, nabrania dystansu, podjęcia ważnych decyzji. Teraz już za późno na te decyzje, na niewczesny żal i spóźnione łzy. Stoję znów pośród zgliszczy, wiedząc doskonale, że tym razem tylko ja sam jestem winny. Nie ma złego losu, przypadku - jest tylko zło we mnie. Zło, któremu pozwoliłem sobą rządzić.
Czy jest sens w zaczynaniu od początku? W powrocie ciągle do źródła, na start? Można powiedzieć, że droga do prawdziwego mistrzostwa prowadzi przez nieustanne powtarzanie, trening, wstawanie po upadku, wspinanie się dalej po odpadnięciu.
Ale ja myślę już tylko o ostatnich słowach Toni'ego Kurza, próbującego jedną ręką przecisnąć węzeł przez karabinek na Eigerze: Ich kann nicht mehr.
2 komentarze:
A co ci broni napisać wspaniałą książkę lub zbiór opowiadań i wydać je drukiem? Na pewno jesteś
dobrym i delikatnym człowiekiem, tylko nikt się na tym nie poznał, a ty sam w to zwątpiłeś. Ja ciebie dobrze znam i podziwiam jako całość. Na zmiany wewnętrzne zawsze jest dobry czas.Musisz to zacząć od zaakceptowania i pokochania samego siebie. Zrozumienie innych wtedy staje się pestką. Góry jako pasja niech pozostanie w twoim sercu, ale niech nie próbuje zastąpić twojego życia.Jeżeli musisz, to wszystko zacznij od nowa. Możesz!!
Wierze w ciebie
Prześlij komentarz