poniedziałek, 9 grudnia 2019

Gumka do wymazywania.

Patrzę na kalendarz i rekapituluję: zszedłem w doliny w lipcu 2017, po morderczym wejściu na Piz Bernina. Oczy zamykały mi się na ostatniej prostej, a Monika uznała za stosowne mi towarzyszyć. Śmieszne to było trochę, ale wtedy nie miałem nawet sił, żeby zarechotać. Chyba tylko chichotałem.
Ale tamto wejście uświadomiło mi, że w miarę, jak rosną moje doświadczenie i umiejętności, jednocześnie bezpowrotnie ginie gdzieś forma, siła, młodość. Czas nieubłaganie mnie wymazuje z górskiego krajobrazu i chociaż chciałbym powtórzyć słowa piosenki "nie starzejemy się", zbyt dobrze znam Heideggera, by nie dostrzec, co właściwie to "się" znaczy.

Zostaje wola. Dukaj pisze, że indywidualne przeżycie jest równe innym, niezależnie od formy i treści, liczy się wyłącznie emocja, która mu towarzyszy. Nie ma też podstaw do hierarchizacji poszczególnych przeżyć w zależności od ich źródła. Takie próby są niczym innym, jak snobizmem.
Inaczej mówiąc: czy oglądasz program w telewizji, czy czytasz opis czy osobiście depczesz górski szczyt - twoje przeżycie, doznanie jest jednakowej wartości. W tej perspektywie "Because it's there!" brzmi zatem już nie tak donośnie.

Czemu zatem? Wiersz Dylana Thomasa, niemiłosiernie zużyty w filmie Interstellar, podaje odpowiedź, której nie sposób odrzucić.
Niech więc wymazuje mnie czas, ale dopóki całkiem nie zniknę, patrzcie na moje zaciśnięte w uporze pięści, na usta otwarte do krzyku. Nie zgadzam się na starość, na niebyt. Zapałka przed swym końcem płonie najjaśniej.

Jutro przed świtem jeszcze jadę do Ekwadoru, spróbować swoich sił na Cotopaxi i Chimborazo. Z takim tylko uzasadnieniem, na jakie mnie stać.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Powodzenia! Niech moc będzie z Tobą;)

Anonimowy pisze...

Uzasadnieniem jest zawsze szczęśliwy powrót do codzienności, po znojnym wypoczynku.
Stary

Ewa pisze...

O Dylanie Thomasie wspominał mój teść na trzy dni przed jego śmiercią. Nie minęły nawet dwa tygodnie, jak o nim opowiadał. Dziwnie jest teraz znaleźć to nazwisko tutaj. Weszłam na Twój blog przypadkowo. Pięknie piszesz. Prawdziwie. Dziękuję. Ewa