niedziela, 5 kwietnia 2009

Cracovia Maraton

Coraz bliższy jest termin Cracovia Maratonu. Nie czuję się wystarczająco dobrze przygotowany, w szczególności brakuje mi czasu i chęci do biegów długich, powyżej 20 km. Staram się utrzymywać tygodniowy kilometraż na poziomie 60 km, w zasadzie powinienem go nieco podnieść, przynajmniej do 80, a najlepiej do 100. Ale 100 km miesięcznie to 10 godzin biegania plus jakieś 5 godzin na prysznice, do tego dochodzi czas na odpoczynek, rozciąganie, regenerację na basenie - pewnie łącznie ok. 20 godzin. To zbyt duże poświęcenie, zwłaszcza, ze jednocześnie trenuję na ściance.
Powoli krystalizuje się kształt wyjazdu na Mt Blanc - wziąłem na siebie kwestie organizacyjne, na początek dokładnie określę zapotrzebowania sprzętowe. Trasa klasyczna, żeby zwiększyć szanse powodzenia. Nie mogę się doczekać rąbania czekanem i wkręcania śrub lodowych. Popularna na tej trasie jest metoda asekuracji z czekana, ale jakoś mnie nie przekonuje. Hamowanie czekanem też zresztą umiarkowanie do mnie trafia - o wiele lepiej jest poswięcić trochę sił i pieniędzy na lepsze ubezpieczenie.
Trochę dziwnie się czuję, czytając te słowa, w kontekście wyjazdu z 2008 r., naprawdę się zmieniłem, muszę się tylko do tego nowego mnie przyzwyczaić. Zastanawiam się, czy pragnienie życia, które obudziło się we mnie pod wpływem wydarzeń w sferze emocjonalnej, wpłynie w jakiś sposób na mój stosunek do gór. Z pewnością jestem o wiele mniej skłonny do ryzykowania, niż rok temu. Dziś priorytetem jest szczęśliwy powrót i dobra zabawa, a nie zdobycie szczytu za wszelką cenę. I chyba muszę odwołać to, co kiedyś powiedziałem o K2, że na tą górę wyruszyłbym nawet wiedząc, że zginę. Dziś już tak nie myślę - marzy mi się długie życie u boku mojej ukochanej.

Brak komentarzy: