środa, 30 lipca 2014

Frustracja nizin.

Brak wejść w tym roku i zawirowanie wokół tematu roboty spowodowały u mnie rodzaj rozdrażnienia. Z pewnością jest daleko mniejsze, niż byłoby jeszcze kilka lat temu, wyraźnie czuję nadpływający ku mnie w miarę upływu lat spokój. Ale i tak jego obecność smuci mnie, pokazując, ile jeszcze drogi przede mną, ile jeszcze tego niekończącego się nigdy podejścia pod upragniony, wyczekiwany szczyt.
Przez ostatnie kilka dni czytałem 'Chińskiego Maharadżę'. W zasadzie jest to lektura na jeden wieczór, ale chciałem podzielić tą przyjemność i dłużej się nią cieszyć. Nie zamierzam jej tutaj opisywać czy streszczać, niech każdy sam sobie wyrobi pogląd. Dla mnie Kurtyka, podobnie jak we wspinaczce, kreśli swoją własną linię, którą niektórym dopiero po latach przyjdzie zrozumieć. Dziękuję Ci za to, Zwierzu, i jeszcze za "przymierze ciemiernika". Wydaje mi się, że zrozumiałem, co miałeś na myśli.
Wczoraj czytałem o zbawiennym wpływie deszczu i jak znak z innego planu istnienia - pojawił się deszcz. Podobnie jak mój gniew, był potężny. Ubrania jeszcze schną na wieszakach. Może nie spłukał ze mnie tego gniewu, ale z pewnością ochłodził rozgrzaną głowę. Chciałbym, żeby padał częściej.

Nadszedł czas na zmianę ksywki. "Sallow" czy bardziej jeszcze oficjalnie: "Sallow-Braganza" zrosło się ze mną, ale podobnie jak przykrótkie już, wytarte, ulubione spodnie, czas je zmienić. Utworzyłem rodzaj akronimu, czy rebusu. Tak jak ja, dotknięty jest przekleństwem/błogosławieństwem upartej wieloznaczności. Niech każdy odkrywa na własną rękę te znaczenia.

6 komentarzy:

ana pisze...

Też zamierzam przeczytać tę książkę, czeka w kolejce.

Anonimowy pisze...

Liczy się szczyt, czy droga do niego?

PS pisze...

@Anonimowy - kto zna znój i udrękę wejścia, kto poznał smak własnego potu i krwi ze spękanych od znoju ust, kto szedł dalej, mimo, że czuł zbliżającą się śmierć, ten zna odpowiedź. Jerzy Kukuczka napisał, że jedzie w góry po to, żeby wejść na szczyt. Nie ma hańby w takiej ambicji. Nie oceniam tych, którzy zadowalają się pięknem i wzruszeniem podejścia. Mnie też ono wzrusza i wznosi ku gwiazdom. Ale wyruszam po to, żeby wejść.

Unknown pisze...

„Nawet, jeżeli przygotowałeś się bardzo starannie… Na szczyt nie ma gwarancji, dlatego musisz kochać sam proces.”Ueli Steck

PS pisze...

Kocham proces, wiesz o tym doskonale. Napisałem zresztą o tym powyżej. Ale to nie przeszkadza mi w marzeniach o wejściu na sam szczyt. Zwłaszcza, gdy niepowodzenie wynikło również z decyzji, którym byłem przeciwny.

Unknown pisze...

Więc nie rozumiem twojego rozdrażnienia ;-)